sobota, 4 czerwca 2016

Początek końca

Dzisiaj spojrzałam na siebie nieswoimi oczami. 
Mój kryształowy obraz rozpękł się na tysiące brzydkich kawałków. 
Wiem, że On nigdy by tak o mnie nie pomyślał. 
Ale mogłam spojrzeć na siebie Jego oczami i pomyślałam za Niego....

Zobaczyłam kłamcę. 
Zobaczyłam sort człowieka, którym gardzę. 
Zobaczyłam smutny obraz rozpuszczonej, egocentrycznej, użalającej się nad sobą kobiety w "średnim" już wieku...

Jak to się stało? 

Gdzie uciekło mi życie, kiedy spałam w kryształowej trumnie, zamknięta we własnej głowie?
Boję się z niej wyjść. 
Świat mnie przeraża. 
Przecież wiem, że świat jest straszny. 
Chyba kiedyś tam byłam... Nie mogę sobie przypomnieć. 
Nie mogę sobie przypomnieć swojego życia w świecie. 

A teraz stoję na absolutnie gołej przestrzeni, gdzie nie ma nic. 
Odarłam się ze złudzeń na swój temat i boli tak cholernie. Tak strasznie jeszcze nie bolało. 
I nie mam gdzie uciec. Nie mogę już wrócić do... Do czego właśnie ?
Zrzuciłam skórę i ta nowa jest taka miękka, taka nieodporna na ciosy... 
Gdzie ja się mogę schować? Kim jestem?

I jak zawsze uciekam do fantazji, do wspomnień. Do bezpiecznych, ciepłych miejsc.
Do miejsc, które niosą ulgę, do Świata W Którym Nie Myślę O Sobie Ja.
Do świata, w którym tylko czuję nikłymi mackami na zewnątrz z ciepłego środka i dotykam tylko przyjemnych rzeczy... A może jeszcze się da posklejać mój Kryształowy Nagrobek? Może uda się tam wrócić?

Nie. Już nie. 

Jego uśmiech, Jego oczy, Jego głos... 

Jego dłoń. Dotyk Jego dłoni. 

Jak Magiczny Bandaż samo wspomnienie trzyma mnie w całości.

Tyle zadań przede mną. Nie dam rady. A może dam?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz